O tym nagraniu Beaty Ścibakówny jest głośno. „W teatrze jest hierarchia”
Beata Ścibakówna debiutowała na scenie jeszcze jako studentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W 1990 roku zagrała rolę Zosi w sztuce „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza w reżyserii Jana Englerta. Przez pięć lat (1992-1997) była związana z Teatrem Powszechnym w Warszawie. Później rozpoczęła współpracę z Teatrem Narodowym, a także warszawskimi teatrami: Komedia, Bajka, Polonia czy Syrena. Jej kolejną głośną rolą było wcielenie w Klarę ze „Ślubów panieńskich” Aleksandra Fredry w reżyserii Andrzeja Łapickiego.
Ścibakównę mogliśmy też oglądać w filmach. Szeroka publiczność kojarzyć ją może z „Wszystko, co najważniejsze”..., „Czterdziestolatek. 20 lat później”, „Wielkiej wyspy”, „Pestki” czy „Dzieci i ryby”. Aktorka zagrała też w popularnych serialach, w tym „Samym życiu”, „Na dobre i na złe”, „Diagnozie” czy „Linii życia”.
Prywatnie Beata Ścibakówna jest żoną Jana Englerta. Poznali się, gdy on był rektorem i wykładowcą Akademii Teatralnej, a ona jego studentką. Wspólnie mają córkę Helenę Englert, która również jest aktorką.
Beata Ścibakówna: Od razu po mnie po imieniu? Hej, no nie!
Beata Ścibakówna pojawiła się ostatnio w programie „Moon Talk” w telewizji Active Family. W wywiadzie dała do zrozumienia, że nowe pokolenie aktrów nie okazuje jej należytego szacunku.
– Przychodzi „gwiazda” po szkole teatralnej i od razu do mnie mówi po imieniu... Hej, no nie! No chociaż jakiś szacunek. Ja mogę przejść na „ty”, ale to ja mam powiedzieć, że „mam na imię Beata”, a nie ktoś mówi: „Cześć, a mogłabyś coś tam?” – stwierdziła. – Przepraszam, ale jednak w teatrze jest ta hierarchia i ja uważam, że to jest zdrowe, bo trzeba pomalutku się wspinać. Chyba że ktoś ma już TAKIE osiągnięcia, ale to też nie znaczy, że musi się zachowywać jak „gwiazda”, w tym złym znaczeniu – dodała.
Pod wideo z wywiadu aktorki pojawiła się masa komentarzy internautów. Część z nich zgadza się z jej opinią, inni jednak mają zupełnie inne zdanie na ten temat.
„Ja tam się cieszę, jak dużo młodsi mowią do mnie per ty”; „Jeszcze tego brakowalo zeby osobom z ktorymi sie pracuje paniować. To nie XIX wiek”; „A to jak ktoś mówi po imieniu, to oznacza że od razu bez szacunku?”; „W Anglii wszyscy sobie mówią na TY nikt nie ma z tym problemu”; „Tylko w Polsce jest ten problem”; „Zasciankowe ględzenie”; „Trochę jednak zbyt wysokie mniemanie o sobie”; „Czasy się zmieniają” – piszą internauci.