Michał Adamczyk do tłumu przed TVP: Żadna grupa polityków nie przejmie Telewizji Polskiej
W Warszawie przed siedzibą Telewizji Polskiej na Placu Powstańców Warszawy trwa protest w obronie mediów publicznych po tym, jak nowa koalicja rządowa zapowiedziała zmiany w TVP. Z inicjatywą demonstracji wyszedł Adam Borowski, szef stołecznego klubu „Gazety Polskiej”. Opozycjonista z czasów PRL twierdzi, że wolność słowa, jak i praworządność jest w Polsce jest zagrożona.
Michał Adamczyk o „próbie przejęcia władzy” w TVP
Na wydarzeniu pojawił się dawno niewidziany Michał Adamczyk, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, który usłyszał prokuratorskie zarzuty za brutalne pobicie swojej kochanki, co zostało również potwierdzone przez sąd. Sprawę opisywał Onet, a po publikacji Adamczyk został odsunięty od programów TVP.
W czwartek podczas demonstracji Adamczyk uspokajał zgromadzonych, zapewniając, że „nie ma żadnej formuły prawnej na podstawie której jakaś grupa polityków mogłaby przejąć Telewizję Polską”.
– Chcielibyśmy państwu bardzo serdecznie podziękować za to, że tu przyszliście i chcecie bronić Telewizji Polskiej. Nie ma żadnej formuły prawnej na podstawie której jakaś grupa polityków mogłaby przejąć Telewizję Polską. Do zmiany zarządu jest uprawniona wyłącznie Rada Mediów Narodowych. Możliwa jest zmiana ustawy, ale to musiałoby przejść normalną ścieżkę legislacyjna. Każda próba przejęcia telewizji poza tym byłaby działaniem niezgodnym z prawem – podkreślał.
Miłosz Kłeczek straszy przed „monopolem informacyjnym”
Po Adamczyku głos zabrał Samuel Pereira, wicedyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej i kierownik TVP Info. – Dziękujemy za waszą obecność. W państwie prawa demokracja to informacja, a media to różnorodność, która w ostatnim czasie się pojawiła – jej brakowało w latach ubiegłych. To właśnie ci sami politycy, którzy nie chcieli pluralizmu, dzisiaj chcą ten pluralizm wbrew prawu zdławić. My gwarantujemy, że państwo mają wybór – ocenił.
Na wydarzeniu nie zabrakło też jednego z najbardziej znanych dziennikarzy TVP Miłosza Kłeczka. – Bardzo państwu dziękujemy, że jesteście dzisiaj z nami. Jesteśmy w sytuacji, w której wszystko może się zdarzyć, jeżeli ktoś będzie postępował niezgodnie z prawem. Chciałbym odwołać się do konstytucji. Art. 2 polskiej konstytucji mówi, że „Polska jest demokratycznym państwem prawnym”. A to oznacza, że nie tylko obywatele mają przestrzegać prawa, ale także urzędnicy. Jeżeli będą przestrzegać, nic nam nie grozi. Dzisiaj mamy pluralizm na scenie mediów w Polsce. Jeżeli TVP nie będzie w takim kształcie, jak teraz funkcjonuje, nie będzie jej. Będziemy mieli monopol informacyjny z jednym słusznym przekazem – ostrzegał.