Przyjaciółka Gabriela Seweryna: Jego panaceum były narkotyki

Gabriel Seweryn, nazywany „Versace z Głogowa” projektant futer, znany z show TTV „Królowe Życia”, zmarł 28 listopada w wieku 56 lat. Okoliczności jego śmierci budzą ogromne kontrowersje, głównie ze względu na nagranie, jakie zarejestrował sam Seweryn tuż przed swoją śmiercią. W nim skarży się on, że ratownicy medyczni z karetki, która zaparkowana jest niedaleko niego, nie chcą mu pomóc. Ci z kolei skarżyli się potem, że nie pomogli celebrycie, ponieważ on i jego znajomi byli agresywni.
Do szpitala Seweryn pojechał w końcu taksówką. Jego stan poprawić się miał po badaniach i lekach, jednak nagle doszło do zatrzymania krążenia. Mimo podjętej reanimacji Gabriela Seweryna nie udało się uratować. W sprawie śmierci Gabriela Seweryna wszczęła śledztwo Prokuratura Okręgowa w Legnicy. Zaplanowano także sekcje zwłok projektanta. Wiadomo ponadto, że policja z psem przeszukała jego mieszkanie oraz zakład kuśnierski w Głogowie.
Przyjaciółka Gabriela Seweryna twierdzi, że zażywał narkotyki
Dziennik „Fakt” dotarł do przyjaciółki Gabriela Seweryna, która chciała pozostać anonimowa. Kobieta uważa, że w ciągu ostatnich trzech lat celebryta, znany z „Królowych życia”, bardzo się zmienił.
– Z Gabrysiem znałam się od pięciu lat. Poznaliśmy się w pracy. To był naprawdę fajny facet, ale bardzo się zmienił w ciągu ostatnich trzech lat. Był bardzo wrażliwy, miał artystyczną i romantyczną duszę. Nie odnajdował się do końca w tym świecie. Gabryś uważał, że świat jest zły. Jego panaceum na to zło były, niestety, narkotyki. Głównie zażywali metamfetaminę, tzw. piko. W ich mieszkaniu były cały czas imprezy. Bardzo często zmieniali towarzystwo, bo jak ktoś nie brał, to był odsuwany. Często wzywana była tam policja i pogotowie. Gabryś był w dużym nałogu. Na pewno przyczyniło się to do jego śmierci – twierdzi informatorka „Faktu”.
Gabriel Seweryn sprzedawał swoje rzeczy w lombardzie?
Wedle słów kobiety, wszyscy z otoczenia celebryty starali się mu przemówić do rozsądku, ponieważ bali się, że tak może się to skończyć. Seweryn miał kontaktować się z nią w październiku i płakać.
– Mówił, że finansowo bardzo źle mu idzie. Mówił, że w Polsce go nie doceniają. Narzekał, że musi oddawać do lombardu wiele rzeczy, żeby przeżyć. Stracił mieszkanie na ul. Wilczej, bo nie płacił za wynajem. Tam mieścił się jego butik i jego mieszkanie. Zalegał z czynszem przeszło rok. Próbowałam go namówić, żeby zmienił branżę, bo futra już się tak dobrze nie sprzedają, ale nie chciał – powiedziała. Dodała, że mężczyzna nie pogodził się z tym, że został odsunięty od „Królowych życia”.