Zającówna zdradziła, dlaczego zrezygnowała z kariery aktorskiej. „Postanowiłam, że nie będę umierać na scenie”
Znamy ją jako Natalię, dziewczynę Moksa z „Vabanku”, Zajaconnę z „Seksmisji”, żonę porucznika Jaszczuka z „07 zgłoś się” czy Hankę Trzebuchowską z serialu „Matki, żony i kochanki”. W 2008 roku oglądać mogliśmy ją w „Na kocią łapę”, „Doręczycielu” oraz „Daleko od noszy”, a potem na lata zniknęła. W 2017 roku wróciła epizodyczną rolą w „Na dobre i na złe”. W 2022 roku z kolei oglądać mogliśmy ją w „Szczęścia chodzą parami”. Prywatnie jest żoną Krzysztofa Jaroszyńskiego, polskiego reżysera, z którym ma córkę Gabrielę. To po jej urodzeniu, postanowiła wycofać się z życia publicznego. Działa za kulisami – od 2010 roku jest wiceprezeską „Fundacji Polsat”.
Elżbieta Zającówna jest poważnie chora
W wywiadzie dla magazynu „Viva!” Zającówna wyjaśniła w końcu, dlaczego od 2008 roku nie grała już regularnie w filmach czy serialach. Jak się okazało, aktorka cierpi na chorobę von Willebranda, związaną z zaburzeniami krzepliwości krwi.
– Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie – powiedziała w rozmowie z magazynem.
Film „Szczęścia chodzą parami”, jak sama mówi, jest wyjątkiem ze względu na jej przyjaźń z Piotrem Machalicą. Aktor zmarł jeszcze przed kinową premierą obrazu. – Wygląda na to, że ostatnie dni zdjęciowe za jego życia spędziliśmy razem – podkreśliła. Zającówna nie zdradziła, czy ma zamiar kiedykolwiek wrócić do aktorstwa na „pełen etat”. Teraz jej życie podglądać możemy też za pośrednictwem Instagrama, gdzie jej profil obserwuje prawie 500 fanów.