Detektyw pogrąży „The Sun”? Nielegalnie pozyskał dla dziennika dane dotyczące Meghan Markle

Pałac Kensington w listopadzie 2016 roku wydał bezprecedensowe oświadczenie, w którym potępił relacje prasowe i ataki w mediach społecznościowych wymierzone w Meghan Markle. Teraz na jaw wyszło, że brytyjski dziennik „The Sun”, który publikował bardzo prywatne szczegóły z życia Markle, w tym rozmowy z jej przyrodnią siostrą, zatrudnił w celu uzyskania tych informacji prywatnego detektywa. Mężczyzna miał także naprowadzić reporterów na ojca byłej aktorki.
„Rób to, co robiłeś do tej pory”
W rozmowie z „The New York Times” Daniel Portley-Hanks poinformował, że podpisał z „The Sun” umowę, w której zastrzegł, że nie będzie używał „żadnych nielegalnych metod lokalizowania ludzi lub prześwietlania ich przeszłości”. – Wtedy przyszli do mnie reporterzy i powiedzieli: „Jeśli chcesz dalej mieć pracę, rób to, co robiłeś do tej pory” – wyznał mężczyzna.
Nielegalnie pozyskane informacje
Po raz pierwszy historia z Portleyem-Hanksem wyszła na jaw, gdy strona internetowa Byline Investigates podała, że otrzymała dostęp do akt zebranych przez mężczyznę i faktury, które są dowodem na współpracę z „The Sun”.
Portley-Hanks do zebrania informacji o Markle miał użyć bazy danych, do której miał dostęp jako prywatny detektyw. Mógł z niej jednak korzystać tylko w imieniu swoich klientów. W ten sposób pozyskał informacje na temat Markle – jej numer telefonu i adres, oraz dane kontaktowe dotyczące jej rodziny. Jak wyznał, do ujawnienia teraz tego faktu skłonił go wywiad Oprah z Meghan i Harrym. – Imię Meghan Markle nic dla mnie nie znaczyło. Nie miałem pojęcia, że była związana z rodziną królewską – stwierdził.
Oświadczenie „The Sun” oraz Meghan i Harry'ego
W oświadczeniu przesłanym do BBC wydawca „The Sun” News Group Newspapers przyznał, że zlecił tę pracę detektywowi, jednak nie miał świadomości, że do pozyskiwania danych używał on nielegalnych metod.
Rzecznik Meghan i Harry'ego napisał w oświadczeniu z kolei, że „raport śledczy pokazuje, iż drapieżne praktyki z minionych lat, wciąż funkcjonują, przynosząc nieodwracalne szkody rodzinom i związkom”.