Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Czy po 10 latach w show-biznesie umiesz już być „suką”?
Natalia Nykiel: Okazało się, że umiem, już umiem. Nie lubię tego często wykorzystywać, ale czasem, jak już to robię – lubię to uczucie. Fajnie być czasem badass. Myślę, że to też jest w życiu potrzebne, bo na pewnym etapie dochodzi do ciebie myśl, że nie wszyscy muszą cię lubić. Dziś wiem, jak ważne są moje granice, jak ważna jestem ja sama dla siebie, w związku z czym myślę o swoim komforcie, a do tego czasem trzeba być „suką”.
Kiedy przyjechałam do Warszawy, miałam 18 lat i byłam kompletnie zielona.
Ostatnie lata bardzo dużo mnie nauczyły, przede wszystkim pracy. Zawsze starałam się pierwsza wychodzić z inicjatywą, ze swoim zdaniem, tym bardziej, jeśli czułam, że ono może być brane pod uwagę jako drugie. Wiedziałam, że muszę coś zaproponować; pokazać, że mogę i chcę dać dużo od siebie, żeby ktoś nie pomyślał, że można mną kierować. Duża w tym zasługa też mojej ekipy, która jest stała od 10 lat – od samego początku mam ogromną radość z tego, że pracuję z ludźmi, którzy zawsze szanowali moje zdanie. Wszyscy jesteśmy dla siebie równi, jesteśmy partnerami i bardzo się lubimy.
Ja zawsze akceptowałam ich wybory, a oni moje, np. to, że zajmując się muzyką, równocześnie studiowałam dwa kierunki. Nikt mi nigdy nie powiedział, żebym przestała, bo nie mam na coś czasu, zawsze udawało się to wszystko fajnie połączyć.
Jak to łączyłaś, jak to załatwiałaś logistycznie?
Kiedy np. zdecydowałam się na wymianę studencką i mieszkałam w Lizbonie, regularnie co 2-3 tygodnie wracałam do Polski na koncerty, premiery i inne zobowiązania – cały czas działałam.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.