Dziennikarze Republiki mają nową pracę. W „Dżungli goryla”
Telewizja Republika, która chce konkurować z gigantami e-commerce, a w rolach głównych — jej dziennikarze prezentujący produkty niczym w telezakupach. Brzmi jak scenariusz kiepskiego serialu, ale to się dzieje naprawdę. W Polsce.
Nowy gracz na rynku e-commerce. Co tam robią dziennikarze?
1 grudnia spółka związana z Telewizją Republika uruchomiła Goryla.pl — platformę handlową, która według jej twórców ma konkurować z Temu, Allegro i Amazonem. W materiałach promocyjnych podkreślono dostęp do 10 milionów widzów stacji, co ma być dla producentów zachętą do wejścia we współpracę. W ofercie startowej znalazło się około 500 produktów, głównie tych, które — jak stacja podkreśla — „każdy święty Mikołaj szuka pod choinkę”. Wśród nich elektronika, sprzęt AGD, komputery, zabawki, kosmetyki i kilka książek.
Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie wzbudzająca kontrowersje forma promocji platformy. W programie „Dżungla goryla” pojawiają się dziennikarze znani z anteny Republiki: Michał Rachoń, Karol Gnat i Katarzyna Ciepielewska. Prezentują konkretne produkty dostępne na Goryla.pl, np. konsole do gier, zabawki, a podczas emisji prowadzą interakcję z widzami na czacie na żywo. Fragmenty programu emitowane są na antenie Telewizji Republika, a pełne odcinki na kanale telewizji w serwisie YouTube. W opisie produkcji stacja zapewnia: „Platforma handlowa dla biznesu. Łączymy kupujących ze sprzedawcami. Profesjonalnie”.
Prawo i standardy. Telewizja Republika może stracić licencję?
Problem w tym, że wciąż obowiązuje rozporządzenie KRRiT z 30 czerwca 2011 roku dotyczące działalności reklamowej i telesprzedaży. W dokumencie jasno stoi, że w reklamach — z wyjątkiem autopromocji — zabronione jest wykorzystywanie głosu lub wizerunku osób, które prowadziły audycje informacyjne lub publicystyczne w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
To właśnie ta regulacja budzi największe wątpliwości medioznawców. Prof. Maciej Mrozowski w rozmowie z Wirtualnemedia.pl nie zostawia na pomyśle suchej nitki. „Zasada jest oczywista, uświęcona przez tradycje dobrego dziennikarstwa. Jawne wchodzenie w rynek handlowy, zajmowanie się komiwojażerstwem, jest sprzeczne z etyką dziennikarską. To sprzeniewierzenie się podstawowym pryncypiom zawodu dziennikarskiego” — mówi w rozmowie z serwisem i dodaje: — „KRRiT powinna zająć stanowisko, wezwać do zaprzestania”. Ekspert podkreśla, że obowiązujące prawo daje radzie narzędzia do działania, gdyż może ona nałożyć kary finansowe, a w skrajnych przypadkach nawet odebrać licencję nadawcy.
Brak odpowiedzi, czyli… odpowiedź Republiki
Portal Wirtualnemedia.pl poprosił Jarosława Olechowskiego o odniesienie się do konkretnych przepisów i opinii eksperta. Otrzymał jedynie komentarz dotyczący „bojkotowania reklamowego” stacji.
„Jednoznaczny jest bezprawny i pozbawiony podstaw merytorycznych bojkot reklamowy nałożony na Republikę przez branżę reklamową, który można oceniać jako zmowę kartelową” — napisał Olechowski. Podkreślił przy tym, że „bojkot reklamowy jest stosowany wobec jednej z najchętniej oglądanych telewizji w Polsce”. Z kolei Tomasz Sakiewicz, prezes zarządu Republiki, w przesłanej redakcji wiadomości zaznaczył natomiast, że „to nie jest program sprzedażowy, tylko oznaczony jako lokowanie produktu”.