„Randka w ciemno”. Pytanie o windę zszokowało wszystkich
Randkowe napięcia, zaskakujące wybory i kilka ostrych komentarzy – szósty odcinek programu prowadzonego przez Piotra Gąsowskiego znów udowodnił, że uczuciowe eksperymenty w telewizji potrafią połączyć ludzi równie skutecznie, co wystawić ich na próbę. Tym razem na scenie stanęli Tomasz i Sara.
„Facet ma być facetem”. Tym razem „Randka w ciemno” nie wypali?
Tomasz, 48-letni handlowiec i człowiek renesansu, który – jak sam mówi – „pomaluje, ubierze, wymasuje, a jak trzeba, to i wytatuuje”, szukał partnerki z temperamentem i poczuciem humoru. Marzy mu się kobieta pogodzona ze sobą, ale jednocześnie wystarczająco spontaniczna, by dotrzymać mu kroku. „Na dzień dzisiejszy, na pewno chciałbym mieć kobietę, która ma poukładane trochę w głowie, ale też, żeby była tak zwariowana jak ja” – przyznał.
Na scenie stanęły trzy kandydatki: Katarzyna, 41-letnia stylistka i miłośniczka psychologii; Karina, 43-letnia śląska „diouszka”, która nie boi się ciężkiej pracy; oraz 37-letnia Judyta – energiczna handlowczyni i oddana kocia mama.
Tomasz nie unikał pytań, które mogły wiele ujawnić. Interesowało go podejście do rodzicielstwa: chciał wiedzieć, czy jego rozmówczynie dopuszczają możliwość posiadania dzieci. Prosił też o coś w rodzaju „instrukcji obsługi”, by zrozumieć, z kim mógłby budować relację.
Ostatecznie Tomasz wybrał Katarzynę. W tle jednak szybko pojawiły się pierwsze rysy. Kobieta od razu zwróciła uwagę na wygląd Tomasza, nie kryjąc swojej opinii: „No dla mnie facet męski włosów nie farbuje i musi mieć swój naturalny kolor. Ja jestem tradycjonalistką, co by nie było, jeżeli chodzi o mężczyznę. Facet ma być facetem, facet nie farbuje włosów, ma być męski, więc no koniec, kropka”.
Co ciekawe, Tomasz początkowo również nie widział w niej faworytki: „Wiesz co, jak mógłbym być szczery, to na samym początku byłaś przekreślona przeze mnie, ale potem z każdym pytaniem po prostu nabierałaś cały czas plusów”.
Sara zachwycona. Padły słowa o dzieciach
W drugiej połowie programu wybierała Sara – 23-letnia kierowniczka sklepu, modelka i autorka internetowych nagrań o nieudanych relacjach. Zdecydowana, pewna siebie, działa według zasady: jeśli jakiś sygnał wygląda źle, to znaczy, że jest zły. I nie traci czasu.
Nie bała się odważnych pytań. Chciała wiedzieć, co jej kandydaci zrobiliby, gdyby utknęli z nią na dwie godziny w windzie. Pytała też wprost: „Co najbardziej lubisz robić ustami, a co dłońmi?”.
Na scenie stanęli Mateusz, właściciel firmy budowlanej; Jakub, 20-letni barber trenujący MMA i uczący się tatuowania; oraz 26-letni Mikołaj – twórca muzyki i internetowych treści, który zamiast księżniczek woli kobiety mające coś do powiedzenia.
Największe wrażenie na Sarze zrobił Mateusz – 30-latek z przedsiębiorczym zacięciem, miłością do sportu i energią, która natychmiast z nią „zagrała”. Ich porozumienie było widoczne natychmiast, a oboje zaczęli otwarcie mówić o tym, że widzą szansę na coś więcej niż telewizyjną przygodę.
Sara nie kryła zachwytu: „Chciałabym mieć takiego chłopaka. To nie jest chłopak, to jest mężczyzna już. Jakby się udało coś z tego zbudować, to ja bym była na pewno bardzo zadowolona”. Mateusz również wybiegał myślami w przyszłość: „Wyobrażam sobie nasze dzieci, które pytają się, gdzie się poznaliśmy. I odpowiadam, że poszedłem na spontanie do programu randkowego”.