Upadek imperium rapu. Gwiazdor trafi za kratki
Po miesiącach medialnego zamieszania i dramatycznych przesłuchaniach sąd skazał artystę na 50 miesięcy więzienia za przestępstwa związane z prostytucją.
Wyrok po burzliwym procesie. Gwiazdor skazany na 50 miesięcy więzienia
Decyzję ogłosił sędzia Arun Subramanian, wymierzając Combsowi karę czterech lat i dwóch miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 500 tys. dolarów. Choć prokuratura żądała 11 lat więzienia, a obrona domagała się zaledwie 14 miesięcy, sąd uznał, że kara pośrednia będzie „odpowiednia i sprawiedliwa”.
Podstawą orzeczenia był tzw. Mann Act – federalne prawo zakazujące przewożenia osób między stanami w celu prostytucji lub innych nielegalnych działań seksualnych. To właśnie ten przepis stał się kluczowy w głośnej sprawie Diddy’ego, którą przez ostatnie miesiące żyły amerykańskie media.
Proces Diddy'ego. Łzy w sądzie i dramat dzieci
W trakcie rozprawy nie zabrakło poruszających scen. Dzieci artysty – synowie i córki – stanęły w jego obronie, apelując do sądu o łagodniejszy wyrok. „Proszę o łaskę dla mojej rodziny. Proszę, wypuść mojego ojca” – mówił ze łzami w oczach Christian Combs.
Córki rapera, Chance i D’Lila, również zabrały głos. Z trudem czytały z kartek swoje oświadczenia, podkreślając, że po śmierci ich matki, Kim Porter w 2018 roku, to właśnie ojciec był ich największym wsparciem. Sędzia Subramanian podziękował im za odwagę, przyznając, że proces był wyjątkowo trudnym doświadczeniem dla całej rodziny.
Ofiary rapera boją się zemsty
Wśród najważniejszych momentów procesu znalazło się również odczytanie listu od Cassie Ventury, byłej partnerki Diddy’ego, która oskarżyła go o poważne nadużycia. „Bardzo się boję, że jeśli pozostanie na wolności, jego pierwszym działaniem będzie zemsta na mnie i innych, którzy zabrali głos” – napisała Ventury.
Jedna z innych oskarżycielek, przedstawiająca się jako „Mia”, w ostatniej chwili zrezygnowała z wystąpienia przed sądem, tłumacząc to strachem o własne bezpieczeństwo. Prokurator Christy Slavik podkreśliła w mowie końcowej, że sprawa Diddy’ego dotyczy „realnych krzywd wyrządzonych prawdziwym ludziom”.
Koniec pewnej epoki
Obrończyni rapera, Nicole Westmoreland, przekonywała, że jej klient przez lata był inspiracją dla wielu młodych osób, szczególnie wśród społeczności afroamerykańskiej. „Pan Combs nie jest kimś więcej niż tylko człowiekiem. To człowiek. I popełnił kilka błędów. Ma wady, jak my wszyscy” – mówiła ze wzruszeniem. Tuż przed ogłoszeniem wyroku w sali sądowej pokazano 11-minutowy film przedstawiający Diddy’ego w pozytywnym świetle – jako ojca, filantropa i społecznika. Na nagraniu widać było artystę bawiącego się z dziećmi, uczestniczącego w akcjach charytatywnych i biegającego w maratonie.
Sam raper, ubrany w biały sweter i czarne spodnie, prosił o łagodniejszy wyrok, podkreślając swoją przemianę i zaangażowanie w działalność edukacyjną, m.in. prowadzenie zajęć z biznesu w więzieniu. Wyrok 50 miesięcy więzienia oznacza, że Diddy spędzi za kratkami ponad cztery lata. Obrona zapowiedziała możliwość złożenia apelacji, jednak niezależnie od jej wyniku, dla świata muzyki to symboliczny koniec pewnej epoki. Artysta, który przez dekady budował imperium sukcesu i luksusu, dziś musi zmierzyć się z cieniem własnych decyzji. W blasku reflektorów, ale już zza więziennych murów.