Małgorzata Ohme o zwolnieniu z „Dzień Dobry TVN”. „Traciłam głowę”
W ostatnich tygodniach trwa prawdziwa „wojna śniadaniówek”. Jeszcze rok temu tylko dwie stacje miały w swoich ramówkach tego typu programy, teraz o przyciągnięcie widzów porankami walczy kilka telewizji. Doprowadziły do tego zmiany w poszczególnych redakcjach, m.in. w „Dzień Dobry TVN”. W ich wyniku w zeszłym roku pracę straciła Małgorzata Ohme. Teraz psycholożka opowiedziała o kulisach tej sytuacji.
Małgorzata Ohme o utracie pracy w TVN
W czerwcu zeszłego roku w mediach niespodziewanie obiegła informacja o zwolnieniu piątki prowadzących programu „Dzień Dobry TVN”. Wśród nich znalazła się Małgorzata Ohme, która była związana z programem w latach 2019-2023 i prowadziła go w duecie z Filipem Chajzerem. Choć po rozstaniu z telewizją psycholożka zajęła się swoimi projektami, teraz wróciła wspomnieniami do momentu utraty posady w wywiadzie dla „Twojego Stylu”. Przyznała, że choć początkowo myślała, że śniadaniówka to dla niej wymarzone miejsce pracy, po czasie przekonała się, że tak nie jest.
– Co może pójść nie tak? Nie przewidziałam jednego: to nie był mój program, byłam częścią dużego zespołu, nie najważniejszą. Jestem dość ekspansywna, mam ADHD, lubię mieć kontrolę nad wszystkim. A telewizja rządzi się swoimi prawami. Ciągle przekraczałam wyznaczone granice: za dużo mówiłam o sobie, bo lubię się dzielić, a tam nie można. Zadawałam gościowi pytanie i sama odpowiadałam jako psycholog. Rozumiem, że ten program to własność stacji, mechanizm precyzyjny, który działa według określonych reguł. A ja nie chciałam się do nich stosować – ujawniła Małgorzata Ohme.
W dalszej części rozmowy była gwiazda TVN zdradziła, że nie mogła odnaleźć się w rzeczywistości śniadaniówki TVN i oczekiwań ze strony przełożonych. – Tak się czułam: skrępowana. Chociaż nie byłam tego świadoma. Chciałam się wpasować w gorset. Całe życie traciłam głowę dla ludzi. Dla ich podziwu, uścisku dłoni, aprobaty, poczucia, że jestem częścią stada. Przyznaję, byłam tchórzem, konformistką. Dostosowywałam się do otoczenia, robiłam to od dzieciństwa, więc robiłam to też w telewizji. Opuściłam siebie już tak dawno, że nawet nie pamiętam, kiedy to się stało – mówiła.
– Poza tym to przyjemne „być gwiazdą”. Sztab ludzi się na tobie skupia, wypożyczają dla ciebie ciuchy, malują, czeszą. Ta magia może urzec, mnie urzekła. Gdy pojawiasz się w telewizji, zostajesz zaliczona do grona celebrytek, z dnia na dzień mnóstwo firm chce, żebyś pokazała się w ich ubraniach, butach. Fajnie się rozsiąść w takim życiu i poczuć kimś wyjątkowym, ale ja miałam z tyłu głowy: przecież to się skończy – kontynuowała psycholożka.
Małgorzata Ohme wyznała też, że wiadomość o zwolnieniu ją zaskoczyła. – Byłam zaskoczona. Choć szeptało się o cięciach. Tak jak reszta zespołu byłam zaproszona na rozmowę ewaluacyjną. Wtedy mój partner, Filip Chajzer, był na zwolnieniu, więc nie powinnam być zaskoczona. To nie jest przyjemne dostać kopa w tyłek. Zostałam wyrzucona – wspomniała, dodając, co zrobiła, po tym, jak otrzymała tę informację.
– Wyszłam ze stacji, wsiadłam na skuter i ruszyłam z centrum Warszawy do Milanówka, 30 kilometrów. Przez całą trasę telefon mi buczał od sms-ów i powiadomień. (...) Poszedł komunikat do mediów. Pisali widzowie na messengera: „Pani Gosiu, tak mi przykro”. Znajomi. Rodzina, moje dzieci dowiedziały się o wszystkim z internetu – powiedziała w wywiadzie, podkreślając, że osobą, która jej wtedy najbardziej pomogła, był jej były mąż, profesor psychologii.