Policjanci byli klientami agencji Dagmary Kaźmierskiej. „Korzystali z dziewczyn za darmo”
W ostatnich tygodniach na światło dzienne wychodzą następne przerażające fakty z przeszłości Dagmary Kaźmierskiej. Choć od dawna wiadomo było, że przebywała w więzieniu za działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji, media ujawniły szczegóły sprawy.
Najpierw „Goniec” zdradził, że celebrytka zleciła gwałt na 24-letniej kobiecie, która chciała uciec z jej agencji towarzyskiej, a następnie opisał losy brutalnie pobitej przez Kaźmierską kobiety w ciąży. To jednak nie koniec, gdyż portal w ostatnim odcinku dziennikarskiego śledztwa przedstawił historię prostytutki, która po tym, jak chciała odejść z pracy, musiała zapłacić haracz.
Dagmara Kaźmierska biła kobiety kijem bejsbolowym
„Goniec” ujawnił zeznania Bernadetty, która w lokalu Dagmary Kaźmierskiej znana była pod pseudonimem „Babsi”. Kobieta zdradziła, że najbardziej w agencji bała się Heńka, współpracownika celebrytki. Dwie inne koleżanki skarżyły się, że były „wielokrotnie bite przez Dagmarę kijem bejsbolowym”, ona z kolei dostawała też kilka razy od Heńka. – Jak mnie uderzył albo wywalał za drzwi, to ja zawsze dzwoniłam na policję i prosiłam, żeby zabrali mnie do domu – mówiła podczas rozprawy sądowej Bernadetta Ch.
Co istotne, funkcjonariusze nie reagowali na jej słowa. Zamiast tego mieli dostawać kawę od obsługi lokalu, a „Babsi” straszyć, że jeśli się nie uspokoi, to wezmą ją na dołek. Skąd takie zachowanie policji? Otóż prokurator prowadzącej śledztwo wytłumaczyła to inna kobieta zatrudniona w agencji „Królowej życia”, Iwetta F.
– Interweniujący policjanci byli z Kłodzka. Oni byli też klientami agencji, a wcześniej nas spisywali. (...) Ja jeździłam też świadczyć usługi seksualne dla policjantów w Kłodzku (...) Jak przyjeżdżali do klubu, to korzystali z dziewczyn za darmo. Do komisariatu jeździłam zawsze wieczorem, dyżurny mnie wpuszczał (...) Robiliśmy to zawsze w tym samym pokoju, na biurku – ujawniła.
Bernadetta miała problemy z alkoholem. Kiedy upiła się do nieprzytomności, Henryk B. nałożył na nią karę w wysokości całego jej utargu tej nocy za seks z mężczyznami, czyli 1,5 tys. złotych. Musiała też oddać pieniądze za rozbitą podczas szamotaniny szybę. O szczegółach swojej pracy w agencji zwierzyła się przyjacielowi, Leszkowi Sz.
– Powiedziała mi, że z kwoty 150 zł za świadczenie usługi seksualnej otrzymywała od właścicielki pieniądze w kwocie 70 zł. Mówiła, że oszukuje ją właścicielka, wykorzystując to, że ona ma skłonność do alkoholu. Skarżyła się, że często Dagmara potrąca jej różne kwoty z pieniędzy, które zarobiła. Wiem, że był taki przypadek, że została wypchnięta przez zamknięte okno – opowiadał śledczym Leszek Sz.
Kobieta postanowiła uciec z agencji, w czym chciał pomóc jej przyjaciel. Kiedy jednak „Babsi” wsiadła do auta Leszka Sz., dogonił ich Heniek ze swoim współpracownikiem. Grozili im, a mężczyźnie kazali zapłacić za „wykradanie panienki, czyjąś pracę i zarobek”. Z powodu tego, że Leszek Sz. nie miał przy sobie wystarczającej sumy, zabrali mu dowód i dali dzień na spłatę. On pożyczył pieniądze i na drugi dzień udał się do „Heidi” dać pieniądze.
Niestety na miejscu Heniek domagał się większej kwoty i zaczął mu grozić. – Powiedział, że wie, gdzie ja mieszkam i gdzie mieszkają moi rodzice – zeznawał Leszek Sz. Dagmara Kaźmierska z kolei miała go „wyzwać dużą ilością obelg i słów wulgarnych”. Dodała też: „Nie chcę cię, śmieciu, więcej tu widzieć”. Zastraszony mężczyzna postanowił wówczas zapłacić haracz, a później wyjechał do pracy do Niemiec. Bernadetta z kolei wróciła wtedy znów do pracy do agencji.