Artur Orzech w końcu zdradził kulisy odejścia z „Szansy na sukces”. TVP kłamała?
Artur Orzech pożegnał się z Telewizją Polską w marcu 2022 roku po tym, jak stacja poinformowała, że dziennikarz nie pojawił się na nagraniu „Szansy na sukces”, a w związku z tym postanowiono rozwiązać z nim umowę w trybie natychmiastowym. Już dzień później w komunikacie TVP podała, że w popularnym formacie muzycznym dotychczasowego prowadzącego zastąpi Marek Sierocki. W oświadczeniu przeczytać można było też, że nie powiodły się próby kontaktu z Arturem Orzechem.
Orzech odniósł się do doniesień we własnym oświadczeniu. „Panie Kurski, wiem doskonale jak mnie Pan ceni, ale nie pozwolę sobie, moją twarzą popierać zespołu Boys i pana Pietrzaka. Proszę Pana, nie zamierzam już prowadzić »Szansy na sukces«. Ma Pan inne gwiazdy”– skwitował.
Tuż po tym w mediach pojawiły się relacje o napiętej atmosferze na planie „Szansy na sukces”. Orzech miał „próbować coś zmienić”, jednak „nikt nie chciał z nim rozmawiać”. Głównym zarzutem dziennikarza miało być to, że nikt nie liczył się z jego opinią i ogromnym doświadczeniem, a decyzje podejmowali ludzie, którzy nie znają się na telewizji.
W marcu 2022 roku Orzech pożegnał się nie tylko z „Szansą na suckes”. Przestał też komentować konkursy Eurowizji, czym zajmował się od lat. W tym także zastąpił go Marek Sierocki.
Artur Orzech przerywa milczenie w sprawie odejścia z „Szansy na sukces”
Teraz, po ponad dwóch latach od głośnych wydarzeń, Orzech postanowił opowiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się za kulisami „Szansy na sukces”. W wywiadzie dla Plejady przyznał, że z czasem jego rola „stopniowo ulegała marginalizacji”, a później nie mógł już decydować o tym, kto zostanie zaproszony do progamu.
– Z czasem moje sugestie przestały być brane pod uwagę. A potem po prostu zacząłem dostawać maile z informacją, kto będzie gościem w kolejnym odcinku. Mój wpływ na program był coraz mniejszy, a od pewnego momentu – żaden. Moją rolę sprowadzono wyłącznie do prowadzenia „Szansy na sukces”. Przez ponad 30 lat w mediach naprawdę dużo zrobiłem i tylko występowanie przed kamerą mnie już nie interesuje – stwierdził.
Jak mówił Orzech, w drodze wyjątku zgodził się na odcinek z Zenonem Martyniukiem. Miał jednak usłyszeć, że jest to jednorazowy ukłon w stronę wielbicieli muzyki disco polo.
– To nie odbyło się tak, jak przedstawiała to Telewizja Polska, czyli że nikomu nic nie powiedziałem, milczałem i nie pojawiłem się na nagraniach. To pewne zafałszowanie. Gdyby rzeczywiście tak było, skąd wziąłby się Marek Sierocki? Przechodził korytarzem przy S-5 na Woronicza? Przecież nie wyciągnięto go jak królika z kapelusza iluzjonisty. Produkcja wiedziała, że mnie nie będzie, w związku z czym sięgnięto po niego jako zastępstwo – wyjaśnił.