Weronika Rosati wyjaśnia, dlaczego zmieniła nazwisko córki. „Zostałam zastraszona i sterroryzowana”

Dodano:
Weronika Rosati Źródło: Newspix.pl / Piotr Matusewicz / PressFocus
Od kilku tygodni głośno jest o konflikcie pomiędzy Weroniką Rosati i Robertem Śmigielskim. Zaczęło się od tego, że aktorka oskarżyła swojego byłego partnera o przemoc domową w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”. Teraz Rosati postanowiła przerwać milczenie w sprawie nazwiska swojej córki Elizabeth.

Niedawno Weronika Rosati poinformowała na , że w Stanach Zjednoczonych zmieniła nazwisko swojej córce, usuwając człon „Śmigielska”. Ojciec dziewczynki Robert Śmigielski uznał, że zrobiła to ona bezprawnie. Teraz Rosati postanowiła przerwać milczenie w tej sprawie i pokazała akt urodzenia córki.

Jak poinformowała aktorka, kiedy urodziła się jej córka Elizabeth, wypełniła papiery w sposób, jaki pokazany jest na zdjęciu. „Uznałam, że ponieważ jej ojciec ma czworo nieślubnych dzieci i jest nadal w związku małżeńskim z inną kobietą – moje dziecko powinno nosić też moje nazwisko” – wyjaśniła. „Po wyjściu ze szpitala zostałam zastraszona i sterroryzowana (są świadkowie, którym na bieżąco zdawałam relacje) pójść zmienić jej nazwisko na wyłącznie jej ojca inaczej »zostawi nas, wyprze się i nie będzie płacił na dziecko«. Usłyszałam albo jedno nazwisko albo drugie z tymi konsekwencjami. Byłam dzień po porodzie, w połogu, wykończona, obolała, rodzina była daleko i uległam.”.. – opowiada.

Jak pisze, po rozstaniu z Robertem Śmigielskim, poinformowała go o to, że zmienia swojej córce nazwisko i przesłała też zawiadomienie z dokumentami na adres, „który znała”. „Nieprawdą jest, że go nie poinformowałam” – czytamy.

Sąd w Stanach Zjednoczonych zatwierdził zmianę nazwiska córki i obecnie nazywa się ona: Elizabeth Valentina Rosati. Według aktorki wniosek, który wpłynął do sądu ze strony ojca, jest pełen przekłamań. Rosati uważa, że pewnie będzie on dalej walczył o przywrócenie poprzedniego nazwiska córki, i zapewne chce to zrobić, aby odwrócić uwagę od przemocy domowej, o której opowiedziała w rozmowie z „Wysokimi Obcasami”.

„Proszę was i media nie dajcie się wciągnąć w tę perfidna grę skupmy się na walce z przemocą na walce dla samotnych mam, które muszą potem swoje nerwy, traumy i lęki przeżywać dalej w sądach i na policji i nawet jeśli walczą o swoje dzieci i swoje bezpieczeństwo i dobre imię muszą najpierw przejść przez to wszystko jeszcze raz, żeby móc się uwolnić od oprawcy” – apeluje Rosati.

Co powiedziała Rosati?

Weronika Rosati rozstała się z lekarzem Robertem Śmigielskim niedługo po tym, jak na świat przyszła ich córeczka Elizabeth. Aktorka w wywiadzie przeprowadzonym przez Magdalenę Środę dla „Wysokich Obcasów” opowiedziała, jak wyglądało jej życie z byłym partnerem. Rosati twierdzi, że Śmigielski zmienił się nie do poznania, po tym, jak wspólnie zamieszkali. – Byłam niszczona jako człowiek, kobieta, aktorka, partnerka. O przemocy milczałam, ale mniej ze strachu, bardziej ze wstydu. (...) Uderzał wielokrotnie. W twarz, w rękę. Uderzył mnie też, jak byłam w zaawansowanej ciąży, a potem, gdy trzymałam córeczkę na rękach – twierdziła w rozmowie z Magdaleną Środą aktorka. Zapowiadając wywiad na , Weronika Rosati podała informację, że policja wszczęła postępowanie przeciw jej byłemu partnerowi „za znęcanie się psychiczne i fizyczne” nad nią. Tłumacząc, czemu zdecydowała się o tym opowiedzieć w prasie, aktorka stwierdziła, że „żadna przemoc nie jest prywatna, bo jest prawdziwym skandalem”.

Oświadczenie Śmigielskiego

We wtorek 12 marca lekarz wydał oświadczenie w związku z oskarżeniami swojej byłej partnerki. Robert Śmigielski na wstępie podkreślił, że Weronika Rosati „skutecznie uniemożliwia mu utrzymywanie kontaktów z córką”, a jej „żądania finansowe eskalują z każdym dniem”. Jak tłumaczył, to „zmusiło go do wkroczenia na drogę sądową”. Dalej lekarz zaznaczył, że nie stosował wobec aktorki „przemocy fizycznej, psychicznej ani ekonomicznej”.

Robert Śmigielski poinformował, że gdy dowiedział się o planowanej publikacji w „Wysokich Obcasach” skontaktował się z prawniczką, która zwróciła się do reakcji z prośbą o niepublikowanie szkodliwych dla rodziny lekarza informacji i poprosiła o umożliwienie mężczyźnie odniesienia się do materiału. – Niestety, wtedy żaden kontakt ze strony redakcji „Gazety Wyborczej” nie nastąpił – poinformował.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...