To była jedna z najbardziej męczących kampanii wyborczych w historii. Kandydaci odwiedzali polskie miasta, spotykali się ze swoimi sympatykami, składali obietnice, jednak właściwie żaden z nich nie zaproponował niczego przełomowego. Ciężko jest wymienić choćby jeden pomysł czy postulat, który szczególnie zapadłby w pamięć wyborcom, bądź świadczył o tym, że politycy ubiegający się o najważniejsze stanowisko w państwie mają na to państwo jakikolwiek pomysł.
Wybory 2025 a teatr dwóch aktorów
Momentami można było odnieść wrażenie, że jest to teatr dwóch aktorów – większość uwagi skupia się na Rafale Trzaskowskim i Karolu Nawrockim a pozostali kandydaci stanowią tylko tło dla rywalizacji między PO i PiS, walcząc o swoje prywatne interesy i pozycję we własnych środowiskach politycznych.
Wielogodzinne debaty telewizyjne były rozrywką tylko dla najbardziej wytrwałych i stały się przede wszystkim okazją do kolejnej politycznej nawalanki (szczególnie w mediach społecznościowych). Patrząc na niektóre kampanijne zagrania miało się wrażenie, że czekają nas wybory nowego masterchefa albo sportowca roku a nie osoby, która ma pilnować polskich interesów w obliczu niezwykle trudnej sytuacji geopolitycznej.
Na ostatniej prostej politycy postanowili zafundować wyborcom prawdziwy rollercoaster. Karol Nawrocki stał się bohaterem afery za sprawą mieszkania, które w niejasnych okolicznościach nabył od starszego mężczyzny. Z kolei wokół Rafała Trzaskowskiego pojawiły się niejasności dotyczące politycznych reklam na Facebooku.
Do Polski dociera „brunatna fala”?
Tymczasem sondażowe wyniki exit poll oraz late poll pokazują, że spora część elektoratu ma dość duopolu i walk między Tuskiem i Kaczyńskim. O ile trwająca od przeszło 20 lat przepychanka między PiS-em i PO faktycznie powinna już odejść w zapomnienie, to alternatywa może budzić grozę. Ponad 20 proc. głosów trafiło do skrajnie prawicowych polityków, którzy lubują się w obrażaniu różnych grup społecznych.
Czwarte miejsce przypadło Grzegorzowi Braunowi. Europoseł wygłasza skandaliczne komentarze na temat Ukraińców, Żydów, mniejszości seksualnych czy Unii Europejskiej. Główną osią swojej politycznej działalności uczynił nienawiść wobec innych. Po jednym z jego wybryków Marian Turski stwierdził, że „Grzegorz Braun ukazał swoje prawdziwe oblicze polskiego faszysty”.
Wdziera się do gabinetu lekarskiego i atakuję lekarkę, nie potępia działalności Putina i wprost domaga się polexitu a mimo tego przekonał do siebie aż 6 proc. wyborców. Tak wysoki wynik Grzegorza Brauna w kraju, który ma za sobą niezwykle trudną historię, którego większość obywateli deklaruje się jako katolicy kierujący się miłością bliźniego, jest po prostu szokujący.
Jego dawny partyjny kolega – Sławomir Mentzen – uzyskał prawie 15 proc. poparcia. Polityk Konfederacji ma zbliżone poglądy, jednak wygłasza je w nieco bardziej subtelny sposób. Kampania kandydata Konfederacji opierała się w dużej mierze na TikTokowych nagraniach, co znajduje odzwierciedlenie w wynikach.
Na polityka postawili przede wszystkim młodzi wyborcy, którzy deklarują, że „szukają antysystemowego kandydata”. Sławomir Mentzen uzyskał aż 34,9 proc. głosów w grupie wiekowej 18-29 oraz 25,1 proc. wyborców w wieku 30-39 lat. Zdecydowana większość jego elektoratu to młodzi mężczyźni – 64,5 proc. To właśnie on najmocniej zmobilizował tych, którzy wcześniej nie głosowali.
Trzaskowski nie chce być „tęczowym Rafałem”
Tak wysokie poparcie dla skrajnie prawicowych polityków oznacza, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni przed Rafałem Trzaskowskim stoi wielkie wyzwanie. W kampanii wyborczej kandydat Koalicji Obywatelskiej puszczał oko do bardziej prawicowych wyborców i nieco dystansował się od lewicowych postulatów.
Prezydent Warszawy chciał odejść od przypisanej mu łatki „tęczowego Rafała” i praktycznie nie wspominał w kampanii o związkach partnerskich, na nieco dalszy plan zeszły również prawa kobiet. W jego wystąpieniach częściej pojawiały się wątki patriotyczne czy o charakterze religijnym. Ukłonem w kierunku konserwatywnych wyborców był również pomysł ograniczenia świadczenia 800 plus dla Ukraińców.
Nadmierne uśmiechanie się do prawicowego elektoratu może być jednak dla Rafała Trzaskowskiego nieco problematyczne. Tego typu zagrywki wcale mogą nie przysporzyć politykowi KO głosów tych, którym jest bliżej do Konfederacji. Jednocześnie może on zniechęcić wyborców lewicowych, którzy w pierwszej turze poparli Adriana Zandberga oraz Magdalenę Biejat. Według sondaży exit poll jest to ponad 9 proc. głosujących, także jest o co walczyć.
Rafał Trzaskowski z pewnością nie może liczyć na to, że osoby te kierując się zasadą głosowania na „mniejsze zło”, masowo pójdą do urn i oddadzą na niego głos. Wystarczy spojrzeć na komentarze sympatyków partii Razem, którzy są niemal tak samo niechętni włodarzowi Warszawy, jak szefowi IPN. A straszenie powrotem PiS-u do władzy nie robi na nich praktycznie żadnego wrażenia.
Zatęsknimy za Andrzejem Dudą?
Karol Nawrocki również będzie miał twardy orzech do zgryzienia, bo z sondażowych danych wynika, że młodzi wyborcy nie widzą go w roli prezydenta kraju. To, że wielu sympatykom Konfederacji jest bliżej do szefa IPN niż do Rafała Trzaskowskiego nie oznacza, że automatycznie uzyska ich głosy. Wielu wyborców Sławomira Mentzena już deklaruje, że nie weźmie udziału w drugiej turze wyborów.
Pewne jest jedno – najbliższe dwa tygodnie przyniosą nam ogromne polityczne emocje. Nie ma wątpliwości, że będzie to wyniszczająca walka o wszystko, w której obie strony będą się łapać wszelkich możliwych chwytów. Obyśmy tylko po jej zakończeniu nie musieli powiedzieć „tęsknię za Andrzejem Dudą”.
Czytaj też:
Euforia wśród polityków Konfederacji. „Mamy polityczne trzęsienie ziemi”Czytaj też:
Paweł Kukiz dla „Wprost”: Ucieszył mnie wynik. To kierunek, w którym idzie Polska