Odcinek dostępny jest w ramach promocji:
Wydarzeniem tygodnia była konferencja Donalda Tuska w gmachu giełdy, podczas której premier snuł wizję przełomu gospodarczego w Polsce i namówił Rafała Brzoskę, twórcę i właściciela InPostu, żeby zajął się deregulacją przepisów w obszarze gospodarczym. No i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że liczby, którymi operował premier, nie spodobały się ekonomistom, a niby wymyślona na poczekaniu rozmowa premiera z Brzoską, podczas której szef rządu rzucił spontanicznie „weźmie pan to?” (czyli deregulację), wyglądała na starannie wyreżyserowaną. Widać to było po zachowaniu Donalda Tuska, który dużo lepiej wypada, gdy improwizuje, niż gdy musi zagrać wymyśloną rolę. Tym razem był spięty.
Eksperci, na podstawie liczb, które przedstawił premier, stwierdzili, że żadnego przełomu w inwestycjach, a co za tym idzie w gospodarce, nie będzie. A czy z deregulacji coś wyjdzie, to się okaże, bo w rządzie jest już powołany pełnomocnik ds. deregulacji, a poza tym od wiosny ubiegłego roku leży projekt ustawy deregulacyjnej tzw. pakiet deregulacyjny, przygotowany w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, który ciągle nie trafił do Sejmu.
Pytanie brzmi, dlaczego Donald Tusk zdecydował się na wydarzenie, które dosyć powszechnie zostało wykpione przez internautów i skrytykowane przez ekspertów?

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.